Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
- Znacie bajeczkę o odbudowie przemysłu stoczniowego w Szczecinie, i drugą o promach?
- Znamy!
- No to posłuchajcie.
GRÓBARCZYK OGŁASZA, ŻE JEDNAK POWSTANĄ PROMY. POŻYCZKĘ DA SPÓŁKA SKARBU PAŃSTWA
O „kontynuacji programu Batory", czyli budowie nowej floty promów dla polskich armatorów, Marek Gróbarczyk mówił we wtorek w Szczecinie. Gróbarczyk jest dziś sekretarzem stanu w Ministerstwie Infrastruktury, gdzie odpowiada za gospodarkę morską. W początkach rządów PiS miał nawet swój własny resort. Teraz tytułuje się też pełnomocnikiem rządu ds. gospodarki wodą oraz inwestycji w gospodarce morskiej i wodnej. To Gróbarczyk był „twarzą" słynnej historii ze „stępką" położoną w 2017 roku, która miała być początkiem budowy floty promów dla polskich armatorów operujących między Świnoujściem a południową Szwecją.
Nic z tego nie wyszło, a sprawa „stępki" – wciąż zalegającej na pochylni w Szczecinie – wywołuje dziś już tylko nerwowe reakcje działaczy PiS.
Za co mają powstać promy?
Teraz ma się jednak udać. Jak? Należąca do Polskiej Żeglugi Morskiej (armator ma swoje promy na linii Świnoujście - Szwecja) spółka Polskie Promy otrzyma od Funduszy Rozwoju Spółek (to spółka skarbu państwa) miliard złotych. W pierwszej transzy będzie to 650 mln zł.
– To jest element kapitałowy i dłużny – mówił Gróbarczyk podczas spotkania z dziennikarzami na zorganizowanym w Szczecinie Międzynarodowym Kongresie Morskim. Zastrzegał, że pożyczka będzie musiała zostać spłacona.
– Więc to nie jest dotacja, to jest tylko i wyłącznie pożyczka z budżetu państwa na realizację tych zadań – mówił Gróbarczyk.
Minister stwierdził też, że wszystko zostało poprzedzone „wszelkimi uzgodnieniami, oceną inwestycyjną, biznesplanem i testami prywatnego inwestora".
Plan zakłada budowę co najmniej trzech promów z opcją zamówienia czwartego. Miliard złotych to oczywiście za mało na taką inwestycję.
– Żeby zbudować cztery promy, potrzebne będzie też finansowanie stricte komercyjne, ale wymogiem banków było zaangażowanie skarbu państwa – mówił Gróbarczyk. Nie powiedział jednak, o jakie banki chodzi.
Jakie to promy i kto je zbuduje
Pierwszy prom ma być gotowy na przełomie lat 2024-2025. Projekt zakłada jednostkę nastawioną na transport ciężarówek. Linia ładunkowa ma mieć 4 tys. metrów (około dwóch razy więcej, niż mają obecne polskie promy) i miejsca dla około 400 pasażerów, w tym przede wszystkim kierowców.
Jednostki mają być napędzane paliwem LNG, co jest kluczowe, by sprostać najnowszym wymogom dotyczącym emisji spalin. Promy mają też posiadać nowoczesny napęd oparty nie na klasycznych śrubach, ale obrotowych pędnikach. To już informacja nieoficjalna, którą uzyskaliśmy ze źródeł zbliżonych do armatorów.
To od PŻM będzie w dużej mierze zależało, gdzie powstaną promy, których część ma trafić także pod skrzydła Polskiej Żeglugi Bałtyckiej w formie czarteru.
W branży nie jest tajemnicą, że jedyną polską stocznią, która może spróbować podjąć się tego wyzwania, jest prywatna gdańska stocznia Remontowa Shipbuilding. Stocznia ma już nawet pewne doświadczenie. W 2015 roku zbudowała prom „Prinsesse Izabela", który był pierwszym promem w Unii Europejskiej z napędem LNG. Tyle że ta jednostka łącząca dwie duńskie wyspy ma tylko 100 metrów długości. Pod względem wielkości i skomplikowania trudno ją nawet porównywać do promów, które muszą trafić na linię Świnoujście - Szwecja. Stąd też pytanie, czy Remontowa Shipbuilding w ogóle podejmie się zadania, a jeśli tak, to za jaką cenę? Czy wstępne szacunki mówiące o 180 mln euro (około 820 mln zł) za pierwszą jednostkę to wciąż realna cena? Inwestycji nie sprzyjają rekordowe ceny stali.
Promy w Szczecinie? Raczej nierealne
Stąd też słowa Gróbarczyka, który deklarację, że pierwszy prom będzie gotowy na przełomie lat 2024-2025, opatrzył zastrzeżeniem „jeśli zostanie to potwierdzone przez stocznię".
Szanse na to, że inwestycja trafi przede wszystkim do Szczecina, są praktycznie żadne. Nie ma tu ani ludzi, ani doświadczenia, ani infrastruktury, by zbudować taką jednostkę. Mogą tu „skapnąć" co najwyżej dobre prace dla podwykonawców.
– Ja mam gorącą nadzieję, że tak się stanie, ale nie chcę rzucać słów na wiatr. Decyzję pozostawiamy w rękach inwestorów – odparł Marek Gróbarczyk pytany o budowę promów w Szczecinie.
Budowa nowych jednostek to nie kaprys armatorów czy też polityków, ale konieczność. Wynika to z nadciągających nowych wymogów dotyczących emisji spalin, które w zasadzie wyrzucają z rynku na Bałtyku przestarzałe jednostki. Liczy się też długość linii ładunkowej, co przekłada się na koszty frachtu. Niemiecka konkurencja – firma TT Line – buduje obecnie nowoczesne i duże jednostki w stoczniach chińskich.
--
|