commanddos
Na Forum: Relacje w toku - 1
|
Jak już na tym forum wcześniej wspominałem po dość długim okresie panzer-plastiku w skali 1:35 nadeszła pora na powrót do korzeni czyli do modeli kartonowych.
Ponieważ dostałem od kumpla w prezencie MM z ORP Burzą postanowiłem przypomnieć sobie lata kiedy to szczenięciem jeszcze będąc jakieś dwadzieścia kilka lat temu w pokoju pachniało wikolem i butaprenem a wśród ogólnego bajzlu i ścinków na biurku powstawały mniej lub bardziej udane wytwory kartonowej awiacji.
Po tym jak zacząłem wycinać pierwszą wręgę nagle zdałem sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie sklejałem statku... Oooops.. Zonk!
A nie! Wróć... Sklejałem (jakiś wodolot to był z MM... chyba "Poryw" czy "Poświst"? Nie pamiętam.) ale za każdym razem nie starczało mi cierpliwości żeby skończyć coś więcej niż kadłub więc załóżmy, że doświadczenie w szkutnictwie z kartonu mam takie jakbym nigdy tego nie robił czyli zerowe.
Tak więc sru do neta i kopanie w sieci celem zdobycia niezbędnych informacji do zaczęcia projektu. Założyłem na tym forum wątek i dzięki uprzejmości kolegów tutaj obecnych otrzymałem sporo użytecznych informacji na temat Burzy z tego okresu.
Dowiedziałem się również, że to opracowanie z MM nie jest najszczęśliwsze ale co tam. To mój pierwszy model po tak długim okresie więc potraktuję go jako poligon szkoleniowy do kolejnych. Postaram się również zbliżyc jak najmocniej w miarę możliwości i umiejętności do stanu pierwotnego okrętu z tego okresu.
Bądźcie wyrozumiali przy ocenie szybkości ( a raczej powolności ) postępów prac jak i dokładności i szczegółowości. Dawno niczego nie wycinałem i można rzec, iż w tych sprawach zaczynam od zera jak lamer zwłaszcza, że widziałem wasze rewelacyjne prace na tym forum.
Żeby było jeszcze ciekawiej postanowiłem wykorzystać metodę piankowania kadłuba i po dość długim przestudiowaniu opisów tej technologii nabrałem jeszcze większego zapału do pracy i zwątpienia. Pewnie porwałem sie z motyką na słońce ale raz kozie śmierć. Wyjdzie, nie wyjdzie trzeba spróbować.
Szkielet został wycięty, naklejony na tekturę i odstawiony do wyschnięcia.
Użyłem tekturowego pudełka po żoninych butach, ponieważ miała odpowiednią grubość (ok 1,5 mm). Jak się jorgnie to się pewno wścieknie ale czego się nie robi dla marynarki wojennej RP
Ponieważ zapał do pracy nadal nie ostygł wyciąłem wszystkie wręgi z minimalnym naddatkiem (0,1 - 0,2 mm) do utraty przy szlifowaniu kadłuba)
po skończeniu wycinania i sklejeniu szkieletu w części nadwodnej stwierdziłem obiektywnie, że szału nie ma ale przynajmniej prosty wyszedł bo przyczepiłem pinezkami do deski żeby się nie zwichrował. ( nota bene zdemolowałem regał :) )
Potem przyszła pora na część podwodną, którą również skleiłem.
C.D nastąpi.
--
Post zmieniony (13-07-12 15:17)
|